2007.12.02 Niech Polska ustąpi w sprawie GMO... ale

Rząd musi wybrać między ryzykiem grzywny sięgającej 260 tys. euro dziennie a oporem społecznym, jaki wywołuje żywność i rośliny genetycznie modyfikowane (GMO), pisze "Gazeta Wyborcza". Ma na to czas do 23 grudnia br.

Tematykę modyfikowanych genetycznie nasion poruszała w artykule Katarzyna Lisowska, zob: Blaski i cienie modyfikacji genetycznych w rolnictwie, przy wskazanych w artykule zagrożeniach stanowczo obstawał rząd Prawa i Sprawiedliwości. Wszystko jednak wskazuje, że obecny rząd będzie zmuszony wycofać się z tego stanowiska. Gazeta Wyborcza w artykule: Genetyczny dylemat polskiego rządu podaje wyliczenia ekspertów Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Ich zdaniem, jeśli nie dopuścimy GMO do sprzedaży, za każdy dzień zwłoki Polsce grozi od 4,3 tys. do 260 tys. euro grzywny. A ponadto, jeżeli sąd orzeknie, że łamiemy prawo UE, koncerny handlujące GMO boleśnie będą dochodzić swoich praw przed naszymi sądami.

Dlatego uważam, że polski rząd powinien ustąpić, ale… Jest rzeczą bezdyskusyjną, że sprzeciwianie się wolnemu handlowi w naszych czasach jest skazane na porażkę. Koncerny dysponujące gigantycznymi budżetami, wykorzystają każdą furtkę, czy prawne potknięcie do osiągnięcia "ładu", który umożliwi im dostęp do kolejnych rynków zbytu.

Ale wolny handel to także pełna odpowiedzialność za skutki. Odpowiedzialność ta obejmuje zarówno indywidualnych przedsiębiorców jak i ponadnarodowe koncerny. Opisywana, także przez Katarzynę Lisowską, walka małżeństwa kanadyjskich rolników Percy i Louise Schmeiser'ów, pozwanych przez koncern Monsanto o to, że zmodyfikowany genetycznie rzepak z pól sąsiadów zapylił rośliny na jego polu, zob: Alternatywny Nobel za walkę z GMO wskazuje, że nasz rząd nie powinien usytuować sporu na linii: zezwolić lub nie zezwolić na GMO w Polsce. Ale na linii, skutków i odpowiedzialności za prowadzoną przez koncerny działalność.

Gazeta Wyborcza proponuje: "wprowadzić obowiązek stosowania "pasów ochronnych" oddzielających różne typy roślin. Do tego można jeszcze dorzucić obowiązek szkoleń, licencjonowania, przeprowadzania konsultacji społecznych itp.", a ja pójdę jeszcze dalej. Polski rząd powinien wziąć pod lupę zasady licencjonowania genetycznie zmodyfikowanych nasion, niedopuszczalne są zapisy takie jak: ukrywanie treści kontraktów, zakazywanie rolnikowi rozmawiania z mediami czy nawet z sąsiadami, a klauzule, "że rolnik zobowiązuje się nigdy nie pozywać firmy do sądu" są karygodne.

Tak zupełny brak odpowiedzialności za własne poczynania jest zaprzeczeniem wolnego rynku, raczej przedstawia czarną wizję "wolnego dla koncernów rynku", który mogą uprawiać według własnego uznania. Wyobraźmy sobie, że kilkadziesiąt lat temu koncerny tytoniowe zawarły takie klauzule: "zakupem tej paczki papierosów zrzekasz się z jakichkolwiek i każdym czasie roszczeń wobec producenta".

Grzebanie w kodzie genetycznym, jak się okazuje, może przynieść wiele pożytku, czysta genetycznie insulina jest zbawieniem dla tysięcy cukrzyków, modyfikowana genetycznie żywność, to wyższe plony i jakość, ale za niebezpieczeństwo, które idzie w parze z takimi działaniami powinien odpowiadać ten, któremu taka działalność przynosi krociowe zyski. Czyli producent.

Zobacz także: Zmutowana żywność lub 260 tys. euro grzywny dziennie